Zmiana…
Powieść biznesowa odcinek #1
Zastanawiam się jak długo można robić to samo i nie mieć dość, bo ja zaczynam się nudzić. Trzeci rok w tym samym miejscu i z tymi samymi zadaniami.
Czytałem gdzieś, że w Stanach Zjednoczonych, co pięć lat ludzie, zostają zmuszeni do zmiany roboty, bo uznaje się, że już się wypalili i nie są wystarczająco efektywni.
Nie chodzi o to, że nie lubię tej pracy. Jest ok, atmosfera przyzwoita, pieniądze w miarę (oczywiście zawsze można by było lepiej zarabiać – ale gdybym zupełnie nie był zadowolony, to bym zniknął stąd już dawno).
Problem polega na tym, że do zeszłego roku część zadań była jeszcze wyzwaniem. Teraz też odczuwam często presję czasu, trzeba być dokładnym i konsekwentnym. Ale przestałem się uczyć. Powtarzam tylko czynności, które już umiem. Z jednej strony to oznacza mniejszy stres, ale z drugiej… nuda.
I co dalej? Coś nowego by się przydało, jakieś drobne wyzwanko, jakieś nowe rzeczy, trochę więcej samodzielności, odpowiedzialności…
Dzisiaj wreszcie coś się zmieniło. Do naszego zespołu przyszedł Nowy. Trzeba go wdrożyć i Leon – nasz menadżer – poprosił mnie żebym się tym zajął.
Powiedział, że mam przedstawić Nowego współpracownikom, także tym z zespołów współpracujących z nami. Poza tym mam pokazać Nowemu jak działa nasz system i jakie są obowiązujące procedury oraz standardy. Na szczęście mnie Leon wdrażał dość starannie, gdy ja przyszedłem do pracy i mimo upływu czasu, sporo pamiętam.
Szczególnie pamiętam jak się stresowałem… Wszystko było takie nieznane. Leon włożył sporo wysiłku by mnie nauczyć, zwiększyć pewność. Ale moje pierwsze działania nie były zbyt udane. Popełniłem kilka zasadniczych błędów, które musiałem potem sam odkręcać. Mój szef był wtedy początkującym menadżerem i razem uczyliśmy się wielu rzeczy.
***
Nie jest łatwo. Nowy nie chwyta za szybko. Szef mnie zrugał, że jeszcze nie zna standardu PCJ. Tłumaczyłem, ale niestety, Nowy nie załapał. Zapytałem czy rozumie, on powiedział, że tak, ale okazało się iż niekoniecznie. Leon zadał mu pytanie – od czego ma zacząć i ten nie wiedział co powiedzieć. Dobra, robimy powtórkę ze standardu.
***
Dzisiaj z przyjemnością stwierdzam, że Nowy nie jest taki zły. Daje sobie radę. Standard PCJ opanowany. Sam poszedł do Leona, żeby ten go odpytał.
Minął już trzeci miesiąc jak Nowy z nami pracuje i radzi sobie całkiem nieźle. Na szczęście teraz już, jak czegoś nie zrozumie – pyta. Powiedział mi, że na początku chciał zrobić dobre wrażenie, iż wszystko jest dla niego jasne. Dlatego bał się powiedzieć, że coś jest za trudne. Gdy zapytałem czego się bał, opowiedział mi historyjkę z poprzedniej pracy – raz przyznał się, że czegoś nie wie i poprosił o powtórzenie. W odpowiedzi jego szef, przed całym zespołem, wyzwał go od tumanów. Takie zdarzenie zniechęca do przyznawania się do niewiedzy.
Nam Leon wręcz kazał przyznawać się gdy czegoś nie rozumiemy, bo jak mawia – lepiej błędom zapobiegać niż potem poprawiać.
Ponieważ wdrożenie Nowego przebiegło pomyślnie, jestem teraz „oficjalny wdrażającym” w naszym zespole. Drugą osobą odpowiedzialną za wdrożenie nowych pracowników jest Rysiek. Zespół gwałtownie się rozrasta, więc potrzeba nas dwóch, opiekujących się nowozatrudnionymi. Podoba mi się praca z ludźmi. Musiałem też ponownie przyjrzeć się niektórym zadaniom. W każdym razie przez ostatnie trzy miesiące nie miałem czasu się nudzić.
***
Leon zaczyna coś przebąkiwać, że ma za dużo ludzi w zespole i że zmieni nam się struktura organizacyjna. On będzie dalej menadżerem zespołu, ale też będzie kierownik, który przejmie odpowiedzialny za część ludzi. Spore zmiany. Ciekawe czy przyjdzie ktoś z zewnątrz, czy od nas kogoś awansują….
Z jednej strony mam ochotę startować na stanowisko kierownika. Z drugiej – lubię większość moich zadań. A jak widzę, Leon musiał zupełnie zrezygnować z realizacji zadań specjalistycznych. Już nawet nie zna się na niektórych rzeczach – do czego otwarcie się zresztą przyznaje. Jest mądrym facetem, więc nie drażni mnie, że nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania, ale czasem chciałbym by pomógł w konkretnym zadaniu, a on mówi, że jestem w tym lepszy od niego… Gdyby nie to, że widzę jak dobrze realizuje różne inne rzeczy, straciłbym do niego szacunek.
Wydaje mi się, że szef powinien znać się na pracy ludzi w zespole, a nawet być od nich lepszy. Ale czy to możliwe? W ciągu pół roku tyle nastąpiło zmian, że tylko osoba siedząca w „danej działce”, jest w stanie mieć pełen ogląd… Na razie jednak to nie moje zmartwienie.
***
Teraz już wiadomo, że kierownikiem zostanie ktoś z awansu wewnętrznego. To znaczy, że będzie to ktoś z naszego zespołu. Domyślam się, że brani pod uwagę jesteśmy ja i Rysiek. Zobaczymy kogo Leon wybierze. Czuję się jak na wyborach miss piękności – kto pokaże więcej wdzięku – zostanie wybrany. Nawet nie wiem jakie kryteria obowiązują, żeby zostać kierownikiem. Pożyjemy, zobaczymy…
Leon rozmawiał rano z Ryśkiem. Rysiek wyszedł od niego, trzasnął drzwiami. Przez godzinę się nie odzywał do nikogo, potem spakował torbę i zniknął. Nic nikomu nie powiedział.
Ja też jestem już po rozmowie. Zostałem kierownikiem! Mam mieszane uczucia. Jedno – super. Zostałem doceniony, mam to co chciałem – więcej samodzielności i odpowiedzialności. Także spore wyzwania.
Drugie – o rety, lekkie przerażenie. Rysiek wściekły, to wiem. On też chciał awansować.
Leon powiedział mi, żebym się nie przejmował. Rysiek musi teraz odczuwać wściekłość, bo mu na awansie bardzo zależało. Wziął dwa dni urlopu. Pierwsza złość mu przejdzie. A jak wróci to będzie czekał na niego nowy projekt, którym będzie kierował. Więc osłodzi to trochę jego sytuację. Leon przygotował wszystko by Rysiek, nie otrzymując awansu, jednocześnie otrzymał ważne zadanie, które pozwoli mu przeboleć to, co teraz odczuwa jako porażkę.
Ale pozostają też inni ludzie w zespole – wczoraj mieliśmy równy status, dzisiaj ja będę zlecał zadania, rozliczał. Wszyscy mnie znają – wiedzą, że nie jestem święty i wiem, że czasem może paść takie stwierdzenie – sam tego nie robiłeś, a nas się czepiasz…. Co wtedy powiedzieć?
Jak ktoś coś źle zrobi, będę musiał mu to powiedzieć, ale czy nie będą uważać, że się wywyższam? A jak zlecę zadanie, a usłyszę, że komuś się nie chce, to co zrobię?
Przynajmniej znam wszystkich i wiem na kogo w czym mogę liczyć, a kogo w jakim zadaniu pilnować.
No dobrze, kierowniku Marianie, zaczynamy nowy rozdział…
Leon powiedział, że pomoże mi, przygotuje i że przekaże zespołowi, że zostaję ich kierownikiem. Będę zarządzał sześcioma osobami.