Blog

ładowanie

Świąteczne gwiazdy specjalnie dla Ciebie!

W dalekim kraju, w jaskini w górach mieszkało siedmiu mnichów, medytujących  nad formą bezwarunkowej miłości.
Pierwszym był mnich przewodni, drugi – jego brat, a trzeci – najlepszy przyjaciel.
Kolejny mnich nie cierpiał mnicha przewodniego.
A kolejny był bardzo stary, a następny – bardzo chory.
Ostatni mnich był wyjątkowo leniwy.
Pewnego dnia jaskinię odkryła banda zbójców, którzy ją uznali za świetną kryjówkę.
Postanowili zabić dotychczasowych mieszkańców.
Przewodni mnich dzięki wyjątkowej sile perswazji przekonał zbójców, by pozwolili im odejść.
Zbójcy zgodzili się ich puścić wolno, pod warunkiem, że mnich przewodni wyznaczy jednego, który zostanie zabity jako przestroga dla pozostałych, by nie zdradzili miejsca jaskini.

Kogo wyznaczył mnich przewodni, Twoim zdaniem?
Czy mnicha którego nie cierpiał? Nie.
Czy najstarszego? Nie.
Czy chorego? Nie.
Leniwego? Nie.

Mnich nie był w stanie wybrać. Pamiętaj, że praktykował medytację
bezwarunkowej miłości. To oznacza, że jego miłość do każdego była tak samo wielka. Nawet jeśli któryś mnich go denerwował.

Więc kogo wybrał?
I dlaczego wysyłam Ci taką krwawą przypowieść w kartce świątecznej?!

Czy mnich postanowił poświęcić siebie? Nie.
Pamiętasz co mówi Biblia?
“Kochaj bliźniego jak siebie samego”
Ten mnich kochał także siebie. Bezwarunkową miłością.
Miał serce otwarte także dla siebie.

Mam wrażenie, że trochę zapominamy o byciu dobrym dla siebie, mniej krytycznym,
bardziej troskliwym.
Dlatego przesyłam świątecznie tę przypowieść….

Jak skończyła się ta historia?

Och, są Święta Bożego Narodzenia, stwórz jakieś dobre zakończenie…

albo przeczytaj w książce Ajahna Brahma, bo od niego zaczerpnęłam tę opowieść.


Niepoprawny adres email.
Imię i nazwisko jest obowiązkowe.
Treść wiadomości jest obowiązkowa.
Wiadomość nie została wysłana. Spróbuj ponownie.
Twoja wiadomość została wysłana. Dziękujemy!
Twoja email został dodany do naszej bazy. Dziękujemy!
Przepraszamy, nie udało się dodać twojego adresu email do naszej bazy